„Niezwykły poradnik jak szybko zrzucić wagę, stać się kochankiem
i superczłowiekiem” to podtytuł książki „4-godzinne ciało”. Pożyczyła mi ją ostatnio
koleżanka, zdziwiona, że jej wcześniej nie czytałam. Po tym podtytule też zaczęłam
się zastanawiać, jak to możliwe, że taki bestseller przeszedł mi koło nosa. Zobaczmy.
Książka to małą cegła, ok 600 stron, ale zapowiada, że
przedstawia „minimalistyczne metody, dzięki którym możesz w krótkim czasie
dokonać transformacji ciała.” Brzmi zachęcająco. Na wstępnie autor opisuje, jak
dokonywał małych zmian w swoim menu i planie dnia, skrupulatnie mierzył wyniki,
miał nawet implant z glukometrem (co zapewniało mu pomiar poziomu insuliny co 5
minut przez całą dobę) i jak w ławy sposób pozbył się resztek tkanki
tłuszczowej, zafundował sobie kaloryfer na brzuchu (dla niewtajemniczonych –
sześciopak mięśni :-),
dawał swojej partnerce 15 minutowe orgazmy i spał tylko 2h na dobę. Łał. Ja też tak chcę! Co prawda orgazmy i sen nie są przedmiotem
moich głównych zainteresowań, ale tkanka tłuszczowa jak najbardziej. Choć i w
zakresie tych pierwszych oczy otworzyły mi się z zainteresowania ;-)
I cóż? Czy już wiem, jak to wszystko osiągnąć???
Teoretycznie wiem. Otóż, w skrócie:
- tkankę tłuszczową zgubisz przechodząc na dietę slow-carb,
czyli mięso + tłuszcz + sałata przez 6 dni, maksymalne obżarstwo dnia siódmego +
wiaderko suplementów + kąpiele w wannie z lodem
- kaloryfer zrobisz specjalnymi ćwiczeniami regularnie
powtarzanymi
- 15 minutowy orgazm specjalnym ustawienie poszczególnych
części ciała, taka mała ekwilibrystyka
- 2h sen – fundując sobie krótkie drzemki co 2 godziny w
ciągu dnia.
Wiem też, dlaczego wcześniej ta książka mnie ominęła.
Traktuje człowieka nieco jak maszynę, którą można lepiej wyregulować. Autor
zapomniał, że wiele osób po obżarstwie dnia siódmego nie będzie w stanie wrócić
na normalne tory, bo temat się po prostu rozjedzie. Ja na przykład w ogóle nie wytrzymam wersji mięso+tłuszcz+sałata choćby 1 dnia. Poza tym nie każdy ma
zdrową wątrobę, żeby raczyć się wiaderkiem tabletek/wspomagaczy i ja nadal wątpię, czy wyniki pomiarów jednoosobowych to dowód na działanie suplementów. Nie wspominając o tym, że do wanny z lodem po prostu nie wejdę i już. Autor
zapomniał, że są osoby mające awersję do ćwiczeń, a też chcące wyglądać „jak
człowiek”, a nie ma szans, żeby wymachiwali hantlami. Autor też nie zauważył,
że od długości orgazmu ważniejsza może być jakość związku, a "optymalizowanie pozycji" może przynieść więcej rozczarowania niż pożytku ;-) Drzemka co 2
godziny jest po prostu nierealna w normalnym cywilizowanym świecie. Wyobraźcie sobie
nauczycielkę, która spóźnia się na lekcję, „przepraszam drogie, dzieci, miałam
planową drzemkę…”
Ja już wolę Równowagę. Może efekty nie będą tak
spektakularne, niekoniecznie z kaloryferem na brzuchu, ale za to w zrównoważony
sposób mnóstwo Klubowiczów w Klubie Równowagi z wagi trzycyfrowej zeszło na
dwucyfrową, a drugie mnóstwo z wagi koło 90kg schudło 10-20-30 kg. Nie musimy
być idealni. Wystarczy, że będziemy wystarczająco dobrzy. I ludzcy. Jesteśmy przecież
doskonale niedoskonali, pamiętacie?
Książkę polecam jako zbiór ciekawostek. Jako przepis na życie? Niekoniecznie...
A jak jest Twoja najlepsza książka o odchudzaniu?
Co 2 godziny 2 godzinny sen :) Zapytam szefa czy nie będzie mu to przeszkadzało :)
OdpowiedzUsuńdrzemki co 2h, nie 2h co 2h, ale to i tak utopia ;-)
UsuńKompletnie to do mnie nie przemawia. Mięso - super. Sałata - super. Tłuszcze - ok, ale to po nich czujesz się nabita i nażarta. Brak węgli? Nie ma w tym nic dobrego. Po kilkunastu próbach, po dietetykach, po tym wszystkim stwierdzam że to co przeczytałam w książce dot. Metody Równowagi przemawia do mnie najbardziej. Chociaż ja zawsze do wszystkiego podchodzę z dystansem...
OdpowiedzUsuńP.S. Chciałam podziękować za miejsce w "ZAPRZYJAŹNIONE STRONY" - dopiero dziś zauważyłam, że się tam znalazłam. Wcześniej w ogóle nie zerkałam na boczny pasek.
OdpowiedzUsuńTo bardzo, bardzo miłe. Dziękuję.
Zapraszam do rewanżu :-) I dziękuję za miłe słowa :-)
UsuńRewanż jest od początku istnienia mojego bloga czyli od dnia po seminarium w Katowicach :)
OdpowiedzUsuń